Każdy z nas chciałby, aby przeżywane przez niego życie było szczęśliwe. Jak wyobrażamy sobie to szczęście? Wielu Europejczyków kojarzy ten stan z przyjemnością, która według Arystypa z Cyreny – greckiego filozofa żyjącego w I wieku p.n.Ch. – jest stanem przelotnym, „trwa dopóty, dopóki działa bodziec, a szczęście jest sumą tych częściowych przyjemności”. I tak po dziś dzień żyją w permanentnym przelotnym szczęściu, od czasu do czasu cierpiąc. Religia pozwala nam zaznać szczęścia innego typu, nie tak przelotnego. Szczęścia związanego z Bogiem. Ma ono zupełnie inną naturę. Świadczyć o tym może świadectwo Wojciecha Modesta Amaro, znanego powszechnie z programów telewizyjnych „Top Chef” i „Hell’s Kitchen”. Dając świadectwo wiary na chrześcijańskim blogu yuweg.pl wypowiedział się o sobie, iż „z ludzkiego punktu widzenia u samego szczytu. Wszystko dobrze idzie, kariera toczy się rewelacyjnie, mamy dom naszych marzeń, i nagle będąc jakby w tym posiadaniu zdaliśmy sobie sprawę, że jednak jest jakaś luka, jest jakaś pustka, i to był trochę taki krzyk rozpaczy, i ta myśl taka, że ‹nie wiem co dalej›”. Lukę tę wypełnił Bóg. Wiara pozwoliła ujrzeć szczęście zupełnie innego rodzaju, ale i ono nie oddala od nas cierpienia. Cierpienie dotyka zarówno wierzącego jak i niewierzącego. Prędzej czy później pojawiają się momenty a nawet lata cierpień. Z ust padają, jakby bezwiednie, pytania nie mające adresata.
Te padające pytania znajdują jednak podatny grunt w umysłach ludzkich. Od starożytności w refleksji ludzkiej obecny jest, w mniejszym lub większym stopniu, temat cierpienia. Obecnie rozważania te dotykają mnóstwa spraw i wydają się nieraz być sprzeczne. Wystarczy przywołać znane chyba wszystkim słowa psychiatry Victora E. Frankla uchodzące już za slogan – „cierpienie uszlachetnia”. A zarazem często przywoływaną anegdotę z życia ks. Józefa Tischnera, gdy nie będąc już w stanie mówić (chorował na nowotwór krtani) przekazał odwiedzającemu go Jarosławowi Gowinowi karteczkę zawierającą słowa: „Nie uszlachetnia”.
Niestety nawet własna refleksja nad tym tematem, nie eliminuje przeżywanego cierpienia. C.S. Lewis, zanim osobiście dotknęło go wielkie cierpienie napisał całą książkę zatytułowaną „Problem cierpienia”, a jednak także jego książka pod tytułem „Smutek”, polecana dla ludzi przeżywających cierpienie z powodu śmierci bliskiej osoby, rozpoczyna się następująco: „Nikt mi nigdy nie mówił, że smutek wywołuje podobne reakcje jak strach. Nie boję się, ale moje doznania są takie, jakby mnie strach ogarnął. Czuję ściskanie w żołądku, nie mogę sobie znaleźć miejsca, ziewam. I ciągle dławię w sobie łzy”. Z czasem Lewisowi udało się odzyskać spokój.
Rozważania nad cierpieniem nie wyeleminują go z naszego życia, jednak niewielka porcja refleksji pozwoli na nie inaczej spojrzeć, a nawet inaczej je przeżywać. Zatem zachęcam do śledzenia cyklu artykulików o cierpieniu.
Ks. Łukasz Sadłocha