międzyzakonną siecią współpracy i wsparcia, stworzoną w celu zwalczania i zapobiegania handlowi ludźmi oraz pomocy pokrzywdzonym w wyniku tego procederu.
Członkami ogólnopolskiej Sieci Bakhita są osoby należące do różnych zgromadzeń zakonnych, stowarzyszeń, a także świeccy oddani tej sprawie. Wśród nich są osoby bezpośrednio pracujące z ofiarami handlu ludźmi, pracujące w różnego rodzaju instytucjach pomocowych oraz osoby zaangażowane w szeroko rozumianą prewencję i działalność edukacyjno-profilaktyczną. Niektórzy z członków, pomimo innego rodzaju wykonywanej pracy, przejęci problematyką współczesnego niewolnictwa, wyrażają chęć wspierania inicjatyw mających na celu położenie kresu handlowi ludźmi.
Różnorodność charyzmatów zgromadzeń zakonnych i wspólnot stanowi bogactwo wciąż tworzącej się Sieci i poszerza możliwości wielorakich oddziaływań na różne środowiska.
Sieć Bakhita istnieje od 2011 roku. Jest nieformalną grupą wsparcia; przynależność do niej daje różnego rodzaju możliwości włączenia się i działania. Obecnie Sieć jest reprezentowana przez ok. 19 zgromadzeń zakonnych. Zarząd Sieci stanowi Sekcja Bakhita działająca w ramach Komisji Dzieł Charytatywnych przy Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce.
Sieć przyjęła nazwę BAKHITA od imienia wciąż inspirującej postaci – Józefiny Bakhity – sudańskiej niewolnicy, później siostry Kanosjanki, która mimo wielu cierpień i życiowych dramatów odzyskała nie tylko wolność i godność, ale dzięki wielkiemu zaufaniu Bogu i promieniującej dobroci, doszła do świętości. Szacunek i podziw budzi jej współpraca z łaską Bożą, dzięki której zdobyła się na przebaczenie oprawcom, którzy w brutalny sposób obchodzili się z nią przez wiele lat. Jej przykład umacnia nadzieję, że ludzkie życie może zostać odbudowane, a rany zabliźnione.
Donata ma 17 lat. Pochodzi z Litwy.
Opowiada:
Moja mama zostawiła mnie, kiedy byłam trzymiesięcznym dzieckiem. Dzieciństwo spędziłem w rodzinie zastępczej…
Rozpoczęłam naukę w szkole, uczyłam się dobrze, ale brakowało pieniędzy, aby ją kontynuować. Pracy też zbytnio nie było. Chłopak, którego znałam przez koleżanki, zaproponował mi wyjazd do Hiszpanii na dwa miesiące do pracy.
Miałam pracować przy zbieraniu pomarańczy. Pomyślałam, że to fajna praca, mogę to robić, Hiszpania – piękny kraj, no i miałam sobie zarobić, żeby móc dalej się uczyć. Ale kiedy dotarliśmy na miejsce, powiedział: „zapomnij o pomarańczach, od teraz będziesz prostytutką „. Mówił jeszcze wiele innych rzeczy, strasznych… Zostałam sprzedana…
Płakałam i nie zgadzałam się na to… bunty nie pomogły. Bili mnie, przywiązywali do łóżka, a potem gwałcili… Pewnego dnia policja zrobiła nalot na ten burdel i znaleźli moje fałszywe dokumenty. Zabrali mnie.
Bardzo bałam się zeznawać przeciw temu okropnemu człowiekowi: przechodzi ludzkie pojęcie, jaką krzywdę jest on w stanie wyrządzić… wiem coś o tym. Dziś jestem bezpieczna, chociaż… wraca czasem strach i boję się, że znów coś się mi stanie.
Chciałabym zostać prawnikiem, aby pomagać młodym kobietom, które zmusza się do tych okropnych rzeczy…
Ta praca miała być tylko na sześć tygodni. Na plantacjach po 10 godzin dziennie, ale można zarobić 1000 Euro. Nie była pewna, czy zostawić w Bułgarii troje dzieci z mężem i teściową.
Najmłodszy synek miał dopiero 9 miesięcy. Jednak zarobek za granicą mógłby im pomóc przeżyć zimę. Mąż miał pracę tylko sezonową.
Nie było czasu na długie zastanawianie się. Trzeba było się szybko decydować. Poza tym dwie koleżanki też zdecydowały się jechać. Będzie raźniej. Kobieta, która wszystko załatwiała zdawała się bardzo rezolutna. Miała o wszystko się „zatroszczyć”. Ponadto nie chciała tak dużo. 100 Euro od osoby plus zwrot kosztów podróży z już zarobionych pieniędzy. Pośredniczka chwaliła się, że już wielu osobom pomagała. Ma wprawę i nie spotkają ich żadne kłopoty.
Bus, który wiózł jeszcze kilka innych kobiet dotarł na południe Polski nad ranem. Były wymęczone, kierowcy zmieniali się kilka razy. Pośredniczka wysiadła przed wjazdem do Polski. Pojawił się natomiast jakiś mężczyzna, który powiedział, że muszą je rozdzielić i będą pracować w innych miejscach. Był kategoryczny, a one wiedziały, że nie ma sensu dalej dyskutować. Kristina z czterema kobietami, niestety nie tymi z jej wioski, wylądowały w jakimś barze, gdzie rano miał ich odebrać plantator. Jednakże, gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, te proste kobiety zrozumiały co się wydarzyło. Nie pomogły łzy i prośby. Zaczęła się ostra, pełna przekleństw rozmowa, groźby i tzw. „łamanie woli”. Usłyszały, co będą robić. Jak się mają zachowywać. Jakie grożą im kary, jeśli będą miały inne pomysły i jaką sumę muszą wypracować, by spłacić dług, aby ewentualnie wrócić do domu. Jeszcze tego ranka Kristina zobaczyła, co się dzieje z kobietą, która odważyła się protestować. To było straszne!
Wszystkie uprowadzone były zmuszane do pracy jako „tirówki”. Dano im ciuchy i zagoniono do pracy. Walczyły o klientów, by wyrobić normę i… wrócić do domu. Niestety oprawcy byli bez litości. Wciąż wymyślali jakieś kary. Ograbiając ich w ten sposób nie tylko z pieniędzy, ale także z nadziei na powrót do domu. „Życie w piekle. W ciągłym strachu i napięciu, by wyrobić normę, by nie dostać kary…” – wspomina matka trojga dzieci i żona sprzedana do prostytucji.
Można powiedzieć, że Kristina miała szczęście w nieszczęściu. Gehenna trwała 3 miesiące, ale nadszedł jej koniec. Kobieta wróciła do domu. Rozbita, wykończona, długo jeszcze budziła się w nocy zalana łzami… ale dzięki Bogu była już w swoim domy, przy swoich bliskich.
Ile jeszcze trwałoby to szaleństwo, gdyby nie interwencja policji, podczas której został rozbity gang handlarzy? Jak długo musiałaby tkwić na ulicy faszerowana kłamliwą nadzieją, że jak się postara to niedługo ją wypuszczą? Ile jeszcze musiałaby znieść
Mira – piękna 22 letnia dziewczyna z Albanii. Mimo zdolności nie miała szans na zrealizowanie marzeń o studiach. Pracowała ciężko w jedynej fabryce w okolicy. Zarabiała marne grosze. Ale dobre i to…
W domu było jeszcze osiem sióstr! W tradycji muzułmańskiej taka sytuacja rodzinna jest traktowa jak przekleństwo. Tak też i powtarzał jej ojciec.
Ale pewnego dnia wydawało się, że szczęście uśmiechnęło się także do niej. Chłopak z pobliskiego miasta stracił dla niej głowę. Wszystko wskazywało na to, że dostrzegł jej piękno, dobroć i nie przeszkadzało mu, że nic nie ma.
Ślub w Albanii odbywa się szybko. Na zasadzie kontraktu między młodym mężczyzną, a ojcem wybranki. Na co było czekać? Takie bajkowe szczęście nie trafia się każdemu. Dodatkowo młody mężczyzna miał przyjaciela w Niemczech, który dobrze się tam ustawił. Obiecywał koledze załatwić pracę i raj na ziemi.
Mira wyjeżdżała ze swoim ukochanym pełna marzeń i nadziei. Młodzi zamieszkali na południu Niemiec. Spokojnie minął pierwszy miesiąc od przyjazdu i nic nie wskazywało na zbliżający się dramat. Owszem, mąż czasami znikał, a kiedy wracał był zmęczony. Nie zawsze w humorze, ale przecież dużo pracował. Mira kochała go, a poza tym niczego jej nie brakowało. Pewnego dnia mąż powiedział, że jadą na kilka dni do innego miasta odwiedzić jego znajomych. Pomimo radości, że zobaczy kawałek świata, spała całą drogę jakoś dziwnie zmęczona…
Po wejściu do domu jej mąż dostał do ręki pieniądze od jakiegoś mężczyzny, a ona została przez dwóch innych brutalnie wciągnięta do innego pomieszczenia. Słyszała tylko kroki odchodzącego „męża”. Szok! Została sprzedana bez żadnego uprzedzenia… Gdy krzyczała o pomoc on nie zareagował. Ziemia usunęła się jej spod nóg. Nie mogła uwierzyć. Nawet to, co działo się później – gwałt, szarpanie, wyzwiska – nie bolały tak, jak zdrada jej ukochanego, który okazał się handlarzem ludźmi. To ją totalnie rozbiło.
Została zamknięta najpierw w jednym, potem w następnym domu publicznym. Odcięta od świata robiła wszystko, co jej kazali. Bezwiednie, jak maszyna. Przestała nawet czuć ból. Jej dramat był zbyt wielki.
Trzeba było 4 miesięcy, by dziewczyna na nowo zaczęła walczyć o swoje życie i zapragnęła je odzyskać. Nie była już sama, była w ciąży. Nie wiedziała do końca czyje to dziecko. Zaczęła szukać dróg, by się wydostać z tego koszmaru. Po jakimś czasie trafiła na klienta, który pozwolił jej zadzwonić do przyjaciółki. Udało się. Dzięki interwencji policji odzyskała wolność.
Trafiła do Domu Schronienia, ale jej dylematy nie skończyły się. Czy ryzykować bezpieczeństwo rodziny, ośmiu sióstr? Zeznawać przeciwko „mężowi” i mafii w ręce której wpadła? Policja nalegała, by złożyła zeznania, ale Mira pomimo wsparcia organizacji, nie odważyła się na ten krok. To był jej wybór… Nie zeznawała przed sądem, choć znała sprawcę swojej tragedii. Strach był zbyt duży. Ponadto nie chciała stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który wykorzystał jej miłość. Nie zniosłaby tego.
Za to urodziła dziecko. Zdrowego synka, którego zdołała obdarzyć matczyną miłością. Nie obwiniała go, że przyszedł na świat. Nie przerzucała na niego swojej goryczy.
Obecne życie Miry to pasmo zmagań, by ułożyć sobie życie od nowa. Musi stawić czoła wielu problemom, ale próbuje… oby się udało!
Za: www.siecbakhita.com