Dzisiejsza Ewangelia przynosi nam uniwersalny lek na lęk. O ile eskalacja lęku w ostatnich tygodniach zniszczyła nasze przeżywanie Wielkiego Postu i Wielkanocy, o tyle dzisiejsze Słowo Boże koi nas pokojem, jaki przynosi nam Pan. Ukazuje się swoim uczniom i zwiastuje im pokój. To pozdrowienie jednak znaczy o wiele więcej, niż zwykłe słowa jakie kierujemy względem innych ludzi na powitanie.
Strwożonym i zalęknionym wydawał się, że widzą ducha. Wówczas Zbawiciel robi rzecz najprostszą z możliwych. Sięga po rybę, jaką mieli na pokarm przygotowaną apostołowie i spożywa na ich oczach. Zatem nie jest zjawą. Jezus żyje!
Najprostsze życiowe czynności mogą być dla nas znakami nadziei, albo przygnębiać nas pokazując nasze ograniczenia. Ile wart jest jeden krok, dla kogoś, kto wstał z łóżka będąc obłożnie chorym. Ile znaczy jeden oddech, jeden samodzielny łyk wody…?
Dożyliśmy czasów, kiedy ludziom wydawało się, że są bogami. Zakwestionowali wszystko, z naturalnym porządkiem świata, zaczęli z mocą naukowych twierdzeń nauczać o tym, że każdy może sobie wybrać płeć, że kurczak jest ważniejszy od dziecka pod sercem matki i że godna śmierć, ton wspomagane samobójstwo.
Ci sami ludzie, którzy z mocą dogmatów, zbrojni w kordony służb porządkowych do rozpędzania tłumów głosili i bronili tych szalonych twierdzeń dziś chcą nas prowadzić bezpieczną drogą w tym chorym świecie. Zabraniają nam chodzić na mszę św., zamknęli cmentarze mówiąc z przejęciem o ratowaniu ludzkiego życia, ale najbardziej śmiertelnego procederu na świecie nie chcą powstrzymać. Liczą się słupki poparcia.
Każdy, kto chciałby pokładać nadzieję w ludziach, którzy sami są pogrążeni w lęku, niech nie liczy, że osiągnie pokój. Chyba, że ten wieczny, jeśli odejdzie z tego świata gotowy na spotkanie z Panem. Jedynym gwarantem pokoju jest Jezus Chrystus. On nie da się wciągnąć w politykę, jak nie dał się uwikłać w spory o cesarskie podatki. Jednak nam wszystkim, różnych pozycji i godności przypomina. Cesarzowi co cesarskie, ale Bogu co Boskie. Co my na to?