Dlaczego Bóg dopuszcza zarazę, wojny i prześladowania? Czy nie mógł uczynić świata doskonalszego, gotowego oprzeć się pokusom i słabościom? Ileż razy sami słyszeliśmy takie pytania, a może nie raz stawialiśmy podobne, dotyczące naszego losu, zdrowia i życia bliskich, dla których chcieliśmy jak nie szturmem modlitewnym to uniżonym błaganiem wyjednać oczekiwane łaski. Odkąd Pierwsi Rodzice ulegli pokusie Upadłego Anioła, zło, cierpienie i śmierć rozgościły się na dobre w świecie.
Nasze myślenie i osąd bywa jednak bardzo prosty. Ograniczony do tej rzeczywistości, w której żyjemy, tyczący się świata, jaki poznajemy przez wzrok, słuch, dotyk… Tymczasem Bóg daje nam się poznać przez wiarę. Nigdy nie zrozumiemy tajemnicy Bożego dopustu. Albo nam się będzie wydawało, że Bóg przestał interesować się światem, zostawił nas w tej rzeczywistości i każe nam sobie radzić, albo będziemy się od Boga dopominać na każdym kroku natychmiastowego sądu, pomsty i powstrzymywania naszych szalonych pomysłów.
Bóg jednak inaczej mierzy czas. Co więcej dla Boga jest wieczne TERAZ. Czas został przez Boga stworzony. Dlatego też kiedy powodzi nam się dobrze, rzadko skłaniamy się ku oddawaniu czci Najwyższemu. Kiedy życie zacznie nam się sypać, lub kolejne jego elementy przestają pasować jak źle poukładane puzzle, zaczynamy oskarżać Boga i wypominać Mu, jakoby nas opuścił.
Bóg tymczasem nas nie opuszcza. Wszak Jezus powiedział wyraźnie, że nic nas nie wyrwie z ręki Ojca. Sami jedynie w naszej wolności oddalamy się od Źródła Życia, bo uważamy, że sami zarządzalibyśmy jeśli nie światem, to przynajmniej naszym otoczeniem o wiele lepiej.
Wiara, która rodzi się ze słuchania domaga się zaufania Bogu. Nasze życie byłoby proste, gdyby modlitwa działała, niczym żeton lu moneta w automacie. Szybko nauczylibyśmy się „robić z Bogiem interesy”. Jednak wówczas byłoby coraz mniej miejsca na wiarę. Bóg posłał Swojego Syna, my zaś awanturujemy się niejednokrotnie przed nim o doczesne błahostki. Jezus oddał za nas życie na krzyżu, my obrażamy się an Niego, gdy dobiega kres życia tych, których pragnęlibyśmy jeszcze zatrzymać na tym świecie.
Dzisiejsza Liturgia Słowa uczy nas zaufania. Oto nadeszły prześladowania, najlepsi i najgorliwsi uczniowie Mistrza z Nazaretu ponieśli śmierć męczeńską. Czy dziś wielu nawet duchownych odpowiedzialnych za tysiące wiernych nie zwątpiłoby i nie uległo pokusie mierzenia tej rzeczywistości miarą tego świata? Tymczasem uciekający z życiem chrześcijanie nieśli Dobrą Nowinę tam, gdzie dotarli. Jaka musiała być ich wiara, że w chwili prześladowań byli tak przekonujący, że inni przyjmowali chrzest? Jakiż musiał być motyw przyjmowania wiary ówczesnych ludzi, skoro jedyne, na co mogli z całą pewnością liczyć po dołączeniu do chrześcijan to śmierć z ręki oprawców?
Nam dziś bardzo brakuje wiary. Ulegliśmy namowom polityków, spoglądających z zazdrością na tysiące wiernych, zasłuchanych w słowa kapłanów. Uwierzyliśmy, że dobrobyt przyjdzie z rządzącego teraz lub kiedyś obozu, a nie że mamy nastawać w porę i nie w porę. Uzależnienia, obietnice, powiązania. Ewangelia przecież mogła zaczekać. Wydawał nam się, że kościoły już zawsze będą pełne, a dzieci i młodzieży na katechezie nie braknie. Tymczasem nadeszła chwila próby. Wzbudzono lęk w sercach naszych niewidzialnym zagrożeniem, my zaś w jednej chwili zapomnieliśmy, że w czasach zarazy mamy ze zdwojoną siłą głosić Chrystusa, a nie zapożyczać od niewierzących argumentów, którymi możemy skutecznie zniechęcić ludzi przychodzących do Kościoła.
Szukając ucieczki, dotarliśmy na Cyfrowy Kontynent, którego mimo napomnień o dobrych rad wielu wcale nie mieliśmy ochoty ewangelizować. Dziś znów wydaje nam się, że znamy język i zasady tam panujące. Rozumiemy mechanizmy, które pozwalają zwiększać zasięg i blokować przekazy. Jesteśmy jak dzieci nieświadome szans i zagrożeń, które wylądowały w nieznanej krainie i cieszą się odkrywaniem tajemnic tej jak nam się wydaje „bezludnej wyspy”. Tymczasem Pasterze już nawołują do powrotu do świątyń, ale długo jeszcze w Internecie będą krążyć te wywiady, orędzia i „katechezy”, gdzie przeciętny śmiertelnik wychwyci bezbłędnie jedynie dwie rzeczy „to wszystko jedno” i „zostańcie w domu”.
Rozproszeni dziś i posłani do nieznanych nam dotąd „domen”, odkrywający w naszych kościołach ludzi nieznanych nam w parafiach, robiący miejsca przy ołtarzu dla ministrantów i lektorów, dla których w minione tygodnie nie było miejsca w ich własnych parafiach jesteśmy trochę jak ci, którzy się rozproszyli na skutek prześladowań. To, co było długo już nie powróci, o ile wróci kiedykolwiek w formie, którą znaliśmy sprzed „epidemii strachu”, zatem ufni w Boże Miłosierdzie i pomni Jego niepojętych planów, głośmy w porę i nie w porę, jeśli trzeba wykażmy błąd i nauczajmy, lecz nade wszystko bądźmy świadkami Zmartwychwstałego…
P.S. Jeśli chcesz wesprzeć budowę tej małej „misji na Cyfrowym Kontynencie”, jaką jest serwis Zzasadami.pl, możesz kliknąć TUTAJ i przekazać dowolny datek na budowę i utrzymanie strony. Bóg zapłać!
PIERWSZE CZYTANIE (Dz 11,19-26)
Pierwsi „chrześcijanie” w Antiochii
Czytanie z Dziejów Apostolskich.
Ci, których rozproszyło prześladowanie, jakie wybuchło z powodu Szczepana, dotarli aż do Fenicji, na Cypr i do Antiochii, głosząc słowo samym tylko Żydom. Niektórzy z nich pochodzili z Cypru i z Cyreny. Oni to po przybyciu do Antiochii przemawiali też do Greków i opowiadali Dobrą Nowinę o Panu Jezusie. A ręka Pańska była z nimi, bo wielka liczba uwierzyła i nawróciła się do Pana.
Wieść o tym doszła do uszu Kościoła w Jerozolimie. Wysłano do Antiochii Barnabę. Gdy on przybył i zobaczył działanie łaski Bożej, ucieszył się i zachęcał wszystkich, aby całym sercem wytrwali przy Panu; był bowiem człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary. Pozyskano wtedy wielką liczbę dla Pana.
Barnaba udał się też do Tarsu, aby odszukać Pawła. A gdy znalazł, przyprowadził go do Antiochii i przez cały rok pracowali razem w Kościele, nauczając wielką rzeszę ludzi. W Antiochii też po raz pierwszy nazwano uczniów chrześcijanami.
Oto słowo Boże.
PSALM RESPONSORYJNY (Ps 87,1a i 2 i 3a.4-5.6-7)
Refren: Wszystkie narody, wysławiajcie Pana.
Na świętych górach Jego miasto: +
umiłował Pan bramy Syjonu *
bardziej niż wszystkie namioty Jakuba.
Wspaniałe rzeczy głoszą o tobie, *
miasto Boże.
Wymienię Egipt Babilon wśród tych, co mnie znają, +
oto Filistea, Tyr, i Etiopia. *
nawet taki kraj tarn się narodził.
O Syjonie powiedzą: „Każdy człowiek urodził się na nim, *
a Najwyższy sam go umacnia”.
Pan zapisuje w księdze ludów: *
„Oni się tam narodzili”.
I tańcząc śpiewać będą; *
„Wszystkie moje źródła są w tobie”.
ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 10,27)
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Moje owce słuchają mojego głosu,
Ja znam je, a one idą za Mną.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
EWANGELIA (J 10,22-30)
Moje owce słuchają mojego głosu
Słowa Ewangelii według świętego Jana.
Obchodzono w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia Świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona.
Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: „Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie”.
Rzekł do nich Jezus: „Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.
Moje owce słuchają mojego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.
Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.
Oto słowo Pańskie.